Ponad 300 milionów terabajtów [1]. Tyle danych powstaje każdego dnia w internecie.
To cholernie dużo. Przykładowo, jeden 15-minutowy filmik waży jakieś 5 GB. Żeby zapełnić 300 000 000 TB, potrzebowalibyśmy aż 60 000 000 000 takich filmików.
Wśród tak kolosalnej ilości danych mamy między innymi:
Jako aktywny użytkownik internetu chciałbym dołożyć małą cegiełkę do tego, żeby to „zbalansować”.
Chcę po prostu dawać coś, co według mnie ma jakąś wartość.
Parę lat temu usłyszałem coś takiego:
I o ile jest mi bardzo daleko do bycia najmądrzejszym, wiele zawdzięczam innym ludziom. Zwłaszcza tym, którzy otwarcie dzielili się swoimi historiami: sukcesów, porażek, czegokolwiek.
Chciałbym się jakoś zrewanżować. Nie tylko brać, ale też dawać.
Przekazywanie wiedzy sprawia mi ogromną frajdę. Cieszę się kiedy moja praca ma jakieś znaczenie nie tylko dla mnie, ale też dla innych.
W dzieciństwie i wczesnej młodości grałem tylko na siebie.
Wiem, że gry komputerowe mogą Cię mało interesować, ale opowiem Ci krótką historię, która raz na zawsze zmieniła moje priorytety.
Kojarzysz taką grę jak GTA San Andreas? Pewnie, że kojarzysz.
Uwielbiałem ją, a zwłaszcza serwery RolePlay. Od najmłodszych lat pasjonował mnie biznes, a dzięki RP mogłem się go uczyć w wirtualnym świecie.
Szczególnie upodobałem sobie serwer net4game. Kiedy wróciłem do niego w 2018 roku, w kilka miesięcy zbudowałem prawdziwe imperium. Byłem właścicielem najpopularniejszej sieci sklepów spożywczych, siłowni, restauracji, a nawet stacji radiowej. Jednego dnia wchodząc na 15 minut zarabiałem więcej niż przeciętny gracz w kilka tygodni.
Kupiłem sportowy samochód, willę, a nawet prywatny helikopter. Miałem wszystko…
…aż nagle, istniejący przez ~10 lat serwer, z dnia na dzień zaczął upadać. Z 300 graczy online w godzinach szczytu zaczęło robić się 90, 50, 10, 2… – serwer został zamknięty.
Ta przygoda się skończyła, tak jak kończy się wszystko inne.
Zdałem sobie sprawę, że wspinając się na ten szczyt, myślałem tylko o dobrach materialnych.
Zmarnowałem cały ten czas dla pieprzonego samochodu i helikoptera.
I całe szczęście, bo czegoś mnie to nauczyło.
Teraz wiem, że nie chcę popełnić tego samego błędu w życiu realnym. Kiedy przyjedzie koniec, chcę mieć wewnętrzny spokój.
Chcę wiedzieć, że żyłem zgodnie ze swoim sumieniem, spełniałem się i wnosiłem jakąś wartość nie tylko dla siebie.
Być może mam w sobie coś z idealisty, ale ciężko byłoby mnie oskarżyć o bycie ascetą.
Lubię ułatwiać sobie życie: jeść, pić, mieć ciepło w cztery litery – a do tego potrzebna jest kasa. Dodatkowe źródło dochodu, jeśli nikomu nie szkodzi, zawsze jest mile widziane.
Sam też nie mam nic przeciwko, kiedy inni twórcy zarabiają na swoich darmowych treściach. Przynajmniej dopóki nie są to jakieś loterie, czy za drogo wycenione produkty, które wykorzystują naiwność i zaufanie odbiorców.
Tak czy siak, monetyzacja nie jest moim głównym celem. Mam inne źródła dochodu i nawet jeżeli nigdy nie zarobię na tym blogu złotówki, w porządalu. Nadal będę to rozwijał. Tak długo jak pomaga to choć jednej osobie – a podobno pomaga niejednej – będę starał się tu coś wrzucać.
Nie chcę wciskać ludziom drogich kursów, czy namawiać na kupno bezwartościowych produktów. Czułbym się z tym źle i żadna forsa by mi tego nie zrekompensowała.
Możliwe, że w przyszłości rozważę opcje pokroju wyświetlania reklam czy założenia Patronite, ale na pewno chciałbym żeby znaczna większość treści była darmowa, konkretna i dostępna dla wszystkich.